...co to znaczy?
Często słyszymy stwierdzenia: „nikt nie jest idealny”, „ideałów nie ma”, ale jednocześnie media podsycają w nas chęć dążenia do doskonałości. Zewsząd docierają do nas hasła typu: „idealna figura na wiosnę”, „jak mieć idealny dom”, „cerę bez skazy”, czy „jak stworzyć idealny związek”. W końcu wychodzi na jaw, że dieta cud może zrujnować nasze zdrowie, perfekcyjna pani domu korzysta z pomocy firmy sprzątającej, a modelka reklamująca krem nie poznaje samej siebie po ingerencji grafika. Natomiast lansujące się w mediach, pozujące na idealne pary, biorą prędzej czy później głośne rozwody (na szczęście to nie reguła).
Niestety nie wszyscy radzą sobie z tym, że mimo najszczerszych chęci i starań do ideału im daleko. Ci często załamują się i poddają, nie widzą sensu dalszej pracy nad sobą. Zaprzestają swojej walki, bo nie doceniają sukcesów, jakie osiągnęli po drodze do doskonałości. A to właśnie te małe kroki w stronę ideału są sensem tego odwiecznego dążenia. Dzięki nim człowiek staje się coraz lepszy, rozwija się, pracuje nad sobą.
Usłyszałam kiedyś, że warto mieć marzenia, których spełnić się nie da, a przynajmniej jest to mało prawdopodobne, bo jeśli spełnimy wszystkie swoje marzenia, to stracimy cele, które skłaniają nas do działania. Nie chodzi tu o to, żeby postawić sobie górnolotny cel i nie robić nic, bo przecież chodzi nam o to by go nie osiągnąć. Chodzi raczej o coś, co świetnie ujął francuski pisarz Renard Jules:
Marz o rzeczach wielkich, to ci przynajmniej pozwoli zrobić kilka małych.
Aby być wystarczająco dobrym, trzeba dać sobie szansę na bycie "ideałem", ale też pozwolić sobie na błędy, których po drodze do doskonałości nie unikniemy. Trzeba umieć sobie wybaczyć, spróbować te błędy naprawić. "Otrzepać się" i iść dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz